środa, 21 lipca 2010

Prolog: Noc Duchów '81

Wysoki mężczyzna, okutany w szeroki, kosztowny płaszcz, aportował się na obwarowanym murem dziedzińcu tuż przed bramą ponurej twierdzy, wzniesionej pośród trzęsawisk. Już dawno minęła północ, a mimo to przybysz nie sprawiał wrażenia ani zmęczonego, ani też na tyle spokojnego, by tej nocy udało mu się zasnąć. Zasadniczo w świecie czarodziejów trwało jedno z ważniejszych świąt, jednak nie obchodzono go specjalnie hucznie od jedenastu lat. Nic w tym dziwnego, zważywszy, że brytyjscy czarodzieje wciąż trwali w stanie wojny domowej, wojny, która przeszła do historii jako Pierwsza Wojna z Lordem Voldemortem (w podręcznikach nazywanym Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać). Jednakże na daną chwilę wszystko wskazywało na to, że nadchodzi jej koniec – o ile już się to nie stało.
Wrota prowadzące do wnętrza twierdzy były częściowo uchylone, co wywołało w przybyszu pewien niepokój. Co prędzej przemknął ciemnym przedsionkiem, by dostać się do głównego holu. Czekała tam na niego kobieta.
- Wybacz, nie mogłem przyjść wcześniej – tłumaczył się od progu. - Bellatrix była u nas, szczegółowo rozwodząc się nad tym, co zastała w Dolinie Godryka.
- Czyżby trafiła na jakiś ślad? - zainteresowała się kobieta. Była niemal równa wzrostem ze swoim towarzyszem i jak on jasnowłosa, lecz na tym podobieństwa się kończyły.
- Przybyła zbyt późno – wyjaśnił. - Ktoś już zabrał bachora, zostały tylko trupy rodziców. Ani śladu Czarnego Pana.
- Mam nadzieję, że nie jesteś na tyle głupi, Lucjuszu, by go szukać?
- Zakładasz więc, że przeżył? - Malfoy wydawał się przestraszony.
- Tego nikt nie wie – stwierdziła niefrasobliwie kobieta. - Jakoś wątpię, by Dumbledore zajął się sprawieniem mu pogrzebu, jeśli pozostawił ciała Potterów w dolinie Godryka. Oczywiście mógł to być ktoś inny – może nigdy się tego nie dowiemy. Bez różnicy – żyje czy nie, ciała nie odnaleziono, więc zawsze istnieje ryzyko, że kiedyś wróci. I tu wracamy do twojej roli w tym wszystkim, Lucjuszu.
- Sądziłem, że nie uważasz poszukiwań za dobry pomysł, Winyldo.
- To prawda. Zostaw takie bzdury fanatykom pokroju Bellatrix, którzy nie dbają o świat, który zaczyna się tworzyć. Ty musisz się wykręcić od Azkabanu i kupić sobie miejsce w rzędzie szanowanych obywateli, bo na twoich barkach spoczywa najważniejsze zadanie.
- Mianowicie?
- Och, rusz głową, Lucjuszu! Przecież to ciebie wezwałam, tak? Co cię różni od pozostałych Rycerzy Walpurgii? Co pomogło ci wspiąć się tak wysoko, przy minimalnych stratach własnych?
Lucjusz zrozumiał to aż za dobrze.
- Nie twój interes, jakie były w tym moje straty – warknął. - Ale jeśli o to chodzi, oczywiście jestem gotów zabrać stąd obydwoje.
- To nie będzie konieczne. Chłopiec ma własną rodzinę.
- Słyszałaś o zasadzie nierozdzielania rodzeństwa?
- Nie bądź taki szlachetny. Na mocy krwi masz prawa tylko do Dziewczynki, a Paniczowi będzie lepiej u dziadka ze strony matki. I nie radzę się do niego zbliżać, bo to zapamiętały antyśmierciożerca.
- Och, doprawdy? - Lucjusz uśmiechnął się krzywo.
- Uwierz mi, dobrze to przemyślałam. Ona za kilka miesięcy zupełnie o nim zapomni, a on powinien dostać własne życie, zamiast ustawicznie jej matkować. Oczywiście, nie liczę na to, że nigdy się nie spotkają – ale im później, tym lepiej. I jeszcze jedno – jeśli poślesz ją do Hogwartu, nie zapomnij zarejestrować jej pod odpowiednim nazwiskiem. Dumbledore dobrze zapamiętał jej ojca. Ponieważ dbasz o czystość krwi, bezpiecznym wyjściem będzie Black.
- Dobre sobie! - oburzył się Malfoy.
- Wolisz, żeby mała nie znała swojego ojca? Albo obsadzić w tej roli kogoś, kto byłby niewiarygodny? Ostatecznie wyjdzie na to samo. Wszyscy wiedzą, że Daria Diana spotykała się z Blackiem, nawet była u niego w przeddzień swojej śmierci. Ona zza grobu już nie przemówi.
- Ale Black przemówi i zapewne jak zwykle będzie miał sporo do powiedzenia. Poza tym może w to uwierzyć i domagać się praw ojcowskich. Nie wiem, co gorsze.
Winylda uśmiechnęła się tajemniczo.
- O nic się nie będzie upominał. Tak się składa, że Syriusz Black w najbliższych dniach znajdzie się w Azkabanie, a dementorów nie interesują żadne prawa.
- Skąd taki pomysł? - Lucjusz był autentycznie zdumiony. Black może nie do końca przestrzegał społecznych reguł, ale był człowiekiem Dumbledore'a – a ludzie Dumbledore'a nie należą do takich, których się zamyka w więzieniu. Przynajmniej w obecnym klimacie.
Uśmiech nie znikał z twarzy kobiety, ale nie sprawiała wrażenia, by zamierzała drążyć ten temat.
- Cokolwiek zrobił Black, w tym świetle to zły pomysł – kontynuował po chwili Lucjusz. - Mam się zgodzić na ojca kryminalistę dla jedynej siostrzenicy?
- Ależ z ciebie hipokryta. Przecież nim upłynie tydzień, każdy z Rycerzy zostanie oficjalnie obwołany kryminalistą.
- Ale Syriusz Black...
- Uwierz mi, nikt inny się do tego tak dobrze nie nadaje.
Lucjusz miał jednak jeszcze wiele zastrzeżeń. W czasie, gdy wyłuszczał je Winyldzie, dwa piętra wyżej z pokoju dziecinnego wymykał się pewien chłopiec, niosąc w ramionach zawiniątko w kocyku.
Chłopiec był bardzo ładny. Nie liczył sobie więcej niż dziesięć lat, ale z powodu niezwykłej w tym wieku powagi sprawiał wrażenie starszego. Jego czarne, lśniące włosy układały się w pukle okalające porcelanową twarz pozbawioną rumieńców, a bystre ciemne oczy błyszczały niepokojąco.
Tuż za drzwiami przystanął, nasłuchując. Stwierdziwszy brak niepokojących odgłosów ruszył w lewo, starając się nie robić najmniejszego hałasu.
- Da-an? - Zawiniątko postanowiło dać o sobie znać za pomocą piskliwego, dziecięcego głosiku. Zaczęło też się niespokojnie wiercić.
- Wszystko w porządku, Księżniczko – uspokoił maleństwo Chłopiec. - Pobawimy się w chowanego.
- A kuku niania? - zapytała Dziewczynka, co w tym momencie znaczyło: „Winylda bawi się z nami?”
- Tak, i dlatego musimy bardzo dobrze się schować. Jeżeli Winylda nas usłyszy, zabierze cię tak daleko ode mnie, że w ogóle nie będziemy mogli się razem bawić.
- Nie kce! - zaprotestowała mała, zaczynając zdradzać objawy, że za chwilę w żadnym razie nie będzie stosować się do ostrzeżenia. Nie zrozumiałaby, gdyby powiedział jej, że nigdy się nie zobaczą, bowiem dla rocznego dziecka słowo „nigdy” nie ma większego znaczenia. Ale ingerencja w jej bezpieczny świat, w którym starszy brat zajmował poczesne miejsce, nie była w porządku.
- Cicho, Księżniczko – syknął Chłopiec, a Dziewczynka natychmiast się uspokoiła.
Ponownie się zatrzymał, ale i tym razem nic nie wskazywało na to, by Lucjusz i Winylda zamierzali wejść na piętro. Chwilę później był już na ukrytych schodach wiodących do piwnic.
Odkrył to przejście w trakcie jednej z zabaw i opowiedział o nim Ojcu. Na jego polecenie miał nigdy się nie zdradzić Winyldzie z tą wiedzą.
- Winylda jest tutaj tylko gościem – wyjaśnił Ojciec. - Nie musi znać wszystkich naszych tajemnic.
Idąc w dół, Chłopiec starał się uporządkować chaos, jaki zapanował w jego głowie.
Ten dzień był od początku szczególny. Po śniadaniu Winylda zabrała rodzeństwo do domowej biblioteki, gdzie Chłopiec od razu znalazł interesującą go książkę i zaczął ją czytać. Co jakiś czas zerkał na siostrę, choć zważywszy na fakt, że była przy nich opiekunka i domowy skrzat, nie musiał tego robić. Mała również zainteresowała się stojącymi na półkach woluminami, ale w zupełnie innym celu. Na czworakach podpełzła do regału i zaczęła wyrzucać książki na podłogę, śmiejąc się przy tym perliście. To w bibliotece nauczyła się pewnie stawać na nóżkach i próbowała pierwszych kroków - kiedy już wyrzuciła na podłogę książki z najniższych półek, ciągnęło ją do następnych, a dosięgnięcie ich na siedząco było niemożliwe dla osóbki jej wzrostu. Ostatnio brat zauważył u niej pewną zmianę. Zdarzało jej się otworzyć którąś z książek i przeglądać stronice, a gdy znalazła obrazek lub ładnie wykonany inicjał, usilnie starała się powiadomić o tym cały świat.
Chłopiec pierwszy zobaczył, a właściwie usłyszał Ojca. Odgłos cichych kroków skłonił go do uniesienia wzroku. Winylda też umiała tak chodzić, ale do niej już się przyzwyczaił – ostatecznie widywał ją o wiele częściej niż jego.
Ojciec był dla Chłopca postacią niemal mityczną. Według tego, co o nim wiedział, zajmował się bardzo ważnymi, dorosłymi sprawami, które nie powinny obchodzić dzieci. Przez większość dnia przebywał w swoich pokojach albo poza domem, więc rodzeństwo praktycznie go nie spotykało. Wyjątkami były sytuacje takie jak ta, gdy pojawiał się, z reguły bez uprzedzenia, i spędzał z nimi trochę czasu. Chłopiec wiedział jednak, że Ojciec jest najważniejszą osobą w jego życiu (Winylda zapewniała, że ważniejszą, niż siostra), dzięki której ma młodszą siostrę, co było bardzo przekonującym argumentem.
Po odesłaniu Winyldy Ojciec wziął swoją córkę na ręce. Patrząc na nich, Chłopiec zawsze się dziwił, jak mało są do siebie podobni. Dziewczynka była bardzo drobna, miała szare oczy i krótkie loczki o barwie jasnego złota. Nie przypominała ani brata, ani Ojca, już bardziej Lucjusza, który był jej wujem. Ojciec, blady, czarnowłosy i niebotycznie wysoki, sprawiał przy niej bardzo ponure wrażenie. A jednak zdawało się, że Dziewczynka tego nie dostrzega. Pisnęła radośnie, wyciągając do niego rączki, które zarzuciła mu na szyję, gdy tylko wziął ją w ramiona. Mężczyzna nie starał się temu przeciwstawiać, przybierając specyficzny wyraz twarzy, jakby dziwił się takiemu zachowaniu i chciał je rozgryźć. Podszedł do sofy i usiadł obok syna.
Ojciec niewiele mówił, głównie zadawał pytania, skłaniając Chłopca do opowieści o tym, jak spędza dzień, czego uczy go Winylda i jakie czyta książki. W trakcie ich rozmowy uwagę Dziewczynki zajmowała iluzja unosząca się tuż nad nią. Była to gra świateł i dźwięków, tworząca niesamowite kształty budzące radość dziecka.
W samym środku tej sielanki weszła Winylda. Ukłoniła się Ojcu, a ten gestem udzielił jej głosu.
- Mój panie, Avery spotkał się z człowiekiem, który twierdzi, że ma interesujące informacje na temat Potterów.
- Co to za człowiek?
- Niejaki Glizdogon, panie.
Oczy Ojca rozbłysły, a na ustach pojawił się dziwny uśmiech.
- Ach tak? Znakomicie. Bądź uprzejma sprowadzić obydwu do głównego holu.
- Już tam na ciebie czekają, panie.
- W takim razie zajmij się dziećmi i dobrze ich pilnuj.
Wraz z tymi słowami znikła iluzja. Nie spodobało się to Dziewczynce.
Chcę to– syknęła, chwytając Ojca za rękę.
Później, Viktorio – odparł. Napotkał jednak opór z drugiego frontu: syn chwycił połę jego szaty.
Mieliśmy iść zobaczyć kruki – przypomniał, świadomie używając mowy węży. To był ich prywatny, rodzinny język. – Obiecałeś!
To ważne, Aidanie. Pójdziemy kiedy indziej.
Ojciec podał swoją córkę Winyldzie. Tu znów powstała przeszkoda: dziecko wpadło w histerię i za nic nie chciało pozwolić, by kobieta wzięła je na ręce.
Mężczyzna był przyzwyczajony do takich sytuacji. Podniósł Dziewczynkę i szepnął jej do ucha kilka słów. Uspokoiła się i nie protestowała więcej.
Ojciec wyszedł i resztę dnia znów spędzili z Winyldą.
Tego samego wieczoru Chłopiec już przysypiał, gdy poczuł czyjąś obecność.
Nie chciałem cię obudzić – odezwał się Ojciec, siadając na krawędzi łóżka.
Chłopiec, choć nie do końca przytomny, domyślił się przyczyn takiego zachowania.
Znów wyjeżdżasz.
Nie. Tej nocy muszę zakończyć pewną sprawę.
Zaczekam, aż wrócisz.
Nie zaczekasz. – Ton Ojca był kategoryczny. Chłopiec znał go aż za dobrze. – Obiecaj mi coś, synu.
To, co zawsze? Że będę opiekował się Viktorią? Dlaczego, nawet jeśli wyjeżdżasz na jeden dzień, każesz mi powtarzać tę obietnicę?
Chcę mieć pewność.
W takim razie obiecuję.
Ojciec uśmiechnął się i wstał. Nagły impuls kazał Chłopcu usiąść na łóżku.
Kiedy wrócisz?
Dlaczego pytasz?
Nie wiem. Powiedz, kiedy wrócisz.
Przed świtem. Dobranoc, Aidanie.
Były to ostatnie słowa, jakie Lord Voldemort skierował do swojego syna.

Chłopiec usiadł w ściennym wykuszu, po czym zaczął kołysać siostrzyczkę. Jej mała rączka wysunęła się spomiędzy fałd materiału i chwyciła go za kciuk.
- Nie martw się. Zawsze będę z tobą – obiecał ni w pięć, ni w dziewięć.
- Tata? - zapytała niespodzianie Dziewczynka.
- Tak. On też się z nami bawi. Możemy wyjść tylko wtedy, kiedy wróci.
Niewiele zrozumiał z rozmowy swojej opiekunki z Lucjuszem, ale gdy tylko usłyszał, że mają go rozdzielić z siostrą, nie tracił czasu. Ojciec nigdy by na to nie pozwolił. Muszą tylko na niego zaczekać – kiedy wróci, wszystko będzie w porządku.
W przejściu, które znalazł, było ciemno, ale przynajmniej stosunkowo ciepło. Po kilku minutach jego oczy przyzwyczaiły się do mroku i mógł co nieco dostrzec. To miejsce nie różniło się specjalnie od innych korytarzy w domu, może jedynie tym, że wyglądało na o wiele rzadziej używane. Posadzkę pokrywała warstwa kurzu, a kandelabry pod sufitem osnuwały pajęczyny. Na przeciwległej ścianie ktoś wyrył w kamieniu dziwne znaki – trochę podobne do liter, ale nie tworzące sensownych słów. Postanowił, że przy najbliższej okazji zapyta Ojca, co oznaczają.
Nie wiedział, ile minęło czasu – pół godziny czy cały dzień – gdy usłyszał coś nowego. Odgłos czyichś kroków, coraz bliższy i wyraźniejszy, wzbudził w nim nagły lęk. Skulił się w swojej kryjówce, tuląc do siebie Dziewczynkę, i modląc się w duchu, by ich nie znaleziono.
Wkrótce dało się wyraźnie odróżnić, że po schodach idą dwie osoby. Nagle się zatrzymały, a kilka chwil później Chłopiec poczuł, jakby spadł na niego jakiś ciężki koc albo płaszcz. Szarpnął się, lecz prędko pojął, że nic takiego się nie wydarzyło. Już miał przypisać to swojej wyobraźni, gdy jego nos wychwycił dziwny, oszałamiający zapach. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś podobnego, jednak w jednej chwili wszystkie jego złe przeczucia prysły. Wtedy usłyszał głos.
- Chodź do mnie, kochany Paniczu. Chodź.
Chłopiec posłuchał, wstał z wykusza i ruszył w kierunku głosu. Prędko tego pożałował. Zaledwie stanął z powrotem na schodach poczuł, że jego siostra, jego najcenniejszy skarb, zostaje mu wydarta z ramion. Zaczął krzyczeć, protestować – nadaremnie.
Już miał się rzucić w pogoń za oddalającym się Lucjuszem, lecz zdradziecki zapach nasilił się. Poczuł, jak otaczają go chłodne, kobiece ramiona, mocne i niewzruszone jak stalowy łańcuch.
- Znajdę ją - wysyczał przez zęby. - I nikt mi nie przeszkodzi. Nawet ty.
- W swoim czasie, kochany Paniczu – rzekła łagodnym głosem Winylda. - W swoim czasie.

27 komentarzy:

  1. Muszę przyznać, że teraz na prawdę zaczyna się robić ciekawie.Nie wiem czemu, ale ten prolog wydaje mi się dojrzalszy od poprzedniej próby(mam nadzieje że nie odbierzesz tego źle).Ale jednak zanim zdołam uporządkować te wszystkie informacje minie troche czasu :) bez poprzedniego opowiadania byłoby gorzej, no i przerwa robi swoje.Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. zapomniałam dodać, że szablon jest śliczny i moje ulubione kolory - masz u mnie duży plus

    OdpowiedzUsuń
  3. ~frgt10 z http://blendow.blogspot.com/21 lipca 2010 23:10

    bardzo przyjemnie mi się czytało. jeszcze nie widziałam tak dobrze napisanego opowiadania na podstawie powieści pani Rowling (no, może tylko kilka yaoi było dobrych). i cieszy mnie również to, że prolog nie jest krótki, jak to u niektórych bywa. z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardziej szczegółowe i lepsze od poprzedniej wersji coś mnie tkneło żeby tu dzisiaj wejść i taka miła niespodzianka pisz byle tylko tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Może już to widzieliście ale na you tubie są zwiastuny Harrego Pottera siódemki,muszę powiedzieć że Ralph Fiennes zyskał w moich oczach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Znalazłam Ciebie przez google. Jako że w dużej mierze wypadłam z obiegu, jeśli chodzi o sprawy blogowe, zastanawiałam się, czy ktoś jeszcze interesuje się Riddle'ami, córkami Voldemorta, jego synami, i tak dalej. Wiesz, na okrągło słyszy się opinię, że obecnie pozostali tylko najwytrwalsi, jeżeli chodzi o ff hp. Ale, wracając do rzeczy. Przede wszystkim masz niezwykły szablon, spokojna tonacja, niezły pattern, bardzo mi się podoba ;).Zastanawia mnie Twój pomysł. Rzadko widzi się córkę Voldemorta, a jeszcze rzadziej syna, czy też Czarnego Pana jako kochającego ojca. I niezły warsztat, to działa na plus. Jedyne, na co mogę ponarzekać sobie nieco, jest ta nieszczęsna piastunka, pani na "W", której zapomniałam już imienia (ale sobie przypomnę!). Wydaje się to być ciekawa osoba, ale tak jakby tabula rasa - biała kartka na jej wygląd, co tylko utrudnia pracę wyobraźni.Poza tym - linkuję do siebie i byłabym Ci dźwięczna z góry i z dołu, gdybyś powiadomiła o nowym rozdziale, o, tutaj: www.deicide.mylog.pl (z maila raczej rzadko korzystam, także nie podaję).Pozdrawiam, weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta pani na W to Winylda ale to już pewnie wiesz.Czarny Pan nie kocha swoich dzieci w tym opowiadaniu przynajmniej tak było w jego poprzedniej wersji.

    OdpowiedzUsuń
  8. Harremu stukneła trzydziestka,napisz coś.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mistress Vanity31 lipca 2010 23:54

    Mnie też wydaje się dojrzalszy, może dlatego, że tamten był ciut wyrwany z kontekstu. I ogólnie rzecz biorąc bardziej pasuje, bo daje do zrozumienia, że historia nie będzie o Draconie Malfoyu, tylko faktycznie o dzieciach Lorda ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mistress Vanity31 lipca 2010 23:55

    Bardzo mnie cieszy, że istnieją jeszcze osoby, dla któych długość rozdziału nie jest wadą ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mistress Vanity31 lipca 2010 23:58

    Widzisz, od początku Ci mówiłam, że jest idealny do tej roli :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mistress Vanity1 sierpnia 2010 00:59

    Ja osobiście mam tylko nadzieję, że Ci najwytrwalsi przynajmniej piszą coś, co warto przeczytać :) Czytałam sporo opowiadań, w których występowała córka Voldemorta, więc nie mogę się zgodzić, że są rzadkością - ale z synem się nie spotkałam. W każdym razie większość była wystarczająco schematyczna, jakby spod jednego szablonu, żebym nigdy więcej tam nie zajrzała, więc nie mam pojęcia, jak wiele z nich nadal istnieje. Faktycznie, Winylda jest obmyślona w taki sposób, by mogła zaintrygować, ale nie myślałam, że można na taką postać narzekać ;) A co do wyglądu - właśnie po to szerzej jej nie opisywałam, żeby każdy mógł sobie ją sam wyobrazić. Nie chcemy chyba utonąć w opisach? ;)A Czarny ma rację, Voldemort oczywiście nie kocha swoich dzieci. Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej...

    OdpowiedzUsuń
  13. Mistress Vanity1 sierpnia 2010 01:01

    Coś ;)No cóż, oczywiście życzę mu wszystkiego najlepszego :) Na przykład rozwodu :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Mistress Vanity1 sierpnia 2010 01:07

    Mam tylko nadzieję, że ten Twój Mroczny Znak mocno nie pali ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Cieszę się ogromnie że dałaś znak życia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dlaczego akurat rozwodu ;>?Jak to miło, że znów działasz... :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mistress Vanity2 sierpnia 2010 20:12

    Pewnie dlatego, że nie przepadam za Ginny :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiecie czytając różne fora potterowskie widziałem mnóstwo wpisów typu ,,nie będzie ósmej części harrego bo niema już o czym pisać,,.Moim zdaniem to głupie stwierdzenie ja naprzykład uważam że Rowling mogłaby opublikować w internecie albo w formie cienkiej książeczki opis pojedynku Dumbledora z Grindelwadem.Mogłaby też napisać historię rocznika 1960 od pierwszych chwil w pociągu do śmierci Potterów.Nade wszystko jednak chciałbym żeby Czarny Pan znowu powrócił i tym razem wygrał wiecznie panował nad światem czarodziejkim i mugolskim.

    OdpowiedzUsuń
  19. Mistress Vanity9 sierpnia 2010 14:51

    Jeżeli mam być szczera, to zgadzam się z tymi, którzy tak uważają. Naprawdę nie ma już o czym pisać. Od sceny w pociągu do śmierci Potterów nie zdarzyło się nic na tyle interesującego, by warto było o tym wspominać. Wszystko, co trzeba wiedzieć o tym czasie, znamy z relacji Syriusza, Remusa i Snape'a. Cała reszta to zwyczajne szkolne życie, gdy James zalecał się do Lily, ona miała go w nosie, a Snape szpiegował Huncwotów. Na końcu wszyscy znaleźli się w Zakonie Feniksa, a na świat przyszedł mały Harry. W związku z tym książka przypominałaby Modę na Sukces - wiele gadania o niczym. Ja osobiście podziękuję bardzo i zdziwię się, jeśli Rowling coś takiego napisze. Bonusów też trochę było, Baśnie Barda Beedla czy Harry Potter Prequel mnie się osobiście podobały. Może się zdarzyć, że Rowling jeszcze kiedyś napisze, a w efekcie udostępni, jakąś nowelkę czy książeczkę w celach charytatywnych, ale nie liczyłabym na to zbytnio. Przestałam już nawet spodziewać się tej encyklopedii, w której miały się pojawić nieznane ciekawostki z życia mniej ważnych postaci z książek. W końcu zawsze jest Leksykon HP :)Zresztą, kobieta napisała siedem porządnych tomiszczy, a to więcej, niż liczy większość cykli książkowych. Nie wystarczy? ;)Poza tym nie liczyłabym na powrót i zwycięstwo Voldemorta gdziekolwiek poza internetem. Ale jeżeli masz ochotę, możesz zajrzeć tu: http://www.toya.net.pl/~mirczub3/tytul.htm i przeczytać opowiadanie "Rok 2015". Wersja z tryumfem Mrocznego Ładu ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. marudze wiem ale gdzie jest ciąg dalszy. już nie moge się do czekać

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja jednak wolę myśleć że w czasie tych lat zdarzył się wiele ciekawych rzeczy Pierwsza Wojna Czarodziejska też była ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  22. Mistress Vanity4 września 2010 16:35

    Wydaje mi się, że o większości ciekawych rzeczy Jo już wspomniała. Co do wojny, pozwól, że zacytuję Remusa: "Wtedy była nas garstka, dwudziestu śmierciożerców na każdego z nas, załatwiali nas po kolei". Nie jestem pewna, czy chciałabym czytać o czymś takim, no, ewentualnie z punktu widzenia Ciemnej Strony. Ale jakoś wątpię, by Rowling przyjęła taki punkt widzenia, to by było sprzeczne z przesłaniem jej książek ;) Zresztą nic na ten temat nie wspomina :)Nie wątpię, że były ciekawe epizody, jak ten o przygodzie Jamesa i Syriusza na motorze, ale naprawdę musimy znać każdy szczegół z życia Huncwotów? To trochę tak, jakby znać od deski do deski życie swoich rodziców. Co nieco nam opowiedzą, to fakt, ale na wszystko naszego życia by nie starczyło...

    OdpowiedzUsuń
  23. bardzo mi się podoba, sama też pisałam o córce Voldemorta i też nazwałam ją Viktorią(oprucz tego imienia dostrzegłam też kilka innych podobieństw). Jestem ciekawa co się stanie z tą twoją. Jedyne co mi się nie podobało to czułość Czarnego Pana wobec dzieci...a może to tylko na początku tak wygłada. czekam na następną notke.

    OdpowiedzUsuń
  24. Viktoria to dość popularne imię, choć może nie akurat w tej formie :) A choćbym się bardzo starała, nie uniknę wielu podobieństw do innych panien Riddle, ponieważ taka postać jest, niestety, dość schematyczna... Ale mam nadzieję, że to nie zmniejszy przyjemności czytania :)Co do Czarnego Pana, to oczywiście uparcie będę powtarzać, że nie kocha swoich dzieci, po prostu każde z nich jest mu do czegoś potrzebne. Szczególnie wszelkie podejrzane gesty wobec Aidana są dość oczywiste - po prostu Voldemort widzi w nim młodszą wersję siebie. A jeśli Lord kogokolwiek kocha, jest to z całą pewnością on sam ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. corny_sellene@op.pl27 września 2010 20:58

    Czekałam na to. Aż znów zaczniesz pisać. Czekałam. Trafiłam na bloga z opóźnieniem, ale zawsze. Prolog podobny do poprzedniego, ale poprawki poważnie go ulepszyły. Jak zawsze jestem pod wrażeniem, po przeczytaniu Twojego dzieła. A teraz patrzę na datę publikacji i zwala mnie z nóg. Gdzie Ty się podziewasz przez ponad dwa miesiące, Mistress Vanity?Beatrice

    OdpowiedzUsuń
  26. No cóż, właśnie wróciłam ;)Prolog jest podobny do poprzedniego? :) Nie wydaje mi się, w końcu został zmieniony od podstaw... Ale cieszę się, że czekałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Hmm... Mam wrażenie, że już czytałam o tym, tylko w nieco innej wersji. A może to był po prostu któryś z rozdziałów? Nie wiem.

    OdpowiedzUsuń